6.04.2011 - Muzeum Śląskie w Katowicach
Maciej M. Szczawiński
INNY WYMIAR ?
Najpierw Mikołów... Zanim obrazy, zanim słowa i wernisaże – najpierw Mikołów. Czyli tajemnica. Mimo tylu opisów, błyskotliwych definicji i analogii, mimo subtelnego lśnienia metafor pozostaje przecież nienazwany. Jak każde miejsce ze złotą substancją w środku. Świeci i woła jak cichy ten głos, który każdy z nas wciąż słyszy wzywający go...
Bo Mikołów jest mitem. Nie wiem od jak dawna i jakie mniej lub bardziej jawne siły zamknęły to miasto w niewidzialną kapsułę mitu, ale jest tak bez wątpienia. Doświadcza tego właściwie każdy , kto urodził się z minimalną bodaj szczeliną /pęknięciem ?/ w duszy. Kto czuje głód, ale nie zagłusza go powszednią bułką, tylko hoduje i pasie. Na przykład na złotej łące mitu. Na przykład w Mikołowie.
Bo Mikołów jest mitem. Nie wiem od jak dawna i jakie mniej lub bardziej jawne siły zamknęły to miasto w niewidzialną kapsułę mitu, ale jest tak bez wątpienia. Doświadcza tego właściwie każdy , kto urodził się z minimalną bodaj szczeliną /pęknięciem ?/ w duszy. Kto czuje głód, ale nie zagłusza go powszednią bułką, tylko hoduje i pasie. Na przykład na złotej łące mitu. Na przykład w Mikołowie.
x x x
Pamiętam pewną dziwna rozmowę. Podczas mikołowskiego pleneru /1997/ siedzieliśmy z Jerzym Dudą Graczem na dosyć koślawej ławeczce na dosyć koślawym jeszcze rynku gapiąc się w uliczkę Powstańców. Ja widziałem cały czas nieistniejący przystanek PKS z lat 60-tych i dwóch wyrostków w białych harcerskich mundurach. Wyższy, w okularach, miał już być może w kieszeni rękopis swojego wiersza „Błyskawica”, którym za parę lat rozetnie niebo nie tylko nad Mikołowem. Duda Gracz, widział zapewne swoje własne przystanki, błyskawice i chmury. Ale choć minie niebawem 10 lat od tego wysiadywania - ciągle pamiętam i ciągle się dziwię spotkaniom w złotej substancji. Przez jego namalowany wtedy obraz 2179 /”Wojaczkowi I”/ idą przecież uliczką Powstańców dwie zasupłane w sobie zakonnice, które dryblas na przystanku sprzed czterdziestu lat sfotografował „Zorką 6”, a zdjęcie po wywołaniu schował do książki o Rimbaudzie.
x x x
Zjawisko, któremu na imię „malarski plener” ma długą i niejednoznaczną tradycję. Rozwidlające się ścieżki tego typu przedsięwzięć znajdują rzecz jasna dość prostoduszny wspólny mianownik w pojęciu artystycznej przygody z miejscem. Nawet silnie abstrakcyjna wizja wysnuwa tu swoją logikę z fenomenu zakotwiczenia. Konkretny kontur, kolor, światło, materialność coleur locale, specyfika takich właśnie, a nie innych podszeptów pejzażu... Rozpoczyna się , dramatyczna nierzadko, rozmowa dwóch niezależnych rzeczywistości: ludzka duchowość dotyka samoistnej przestrzeni. A więc przyciąganie i odpychanie. Bliskość i obcość. Nieoczekiwane zazębienia i jakże częste wątpliwości. Na temat owej „chemii” zauroczeń i odrzuceń, prób zrymowania własnego języka z zastanym esse można by pisać uczone traktaty. Albo poemat. Naturalnie obrazy i tak powstają. Blejtramy pokrywa farba, splatają się linie , przenikają płaszczyzny. Ale tylko sam artysta wie ile w kompozycji kompromisu i bezsilności, a ile tak naprawdę niedefiniowalnego lotu i natchnienia. Istnieją wszakże miejsca wyjątkowe, gdzie zarysowany wyżej spektakl posiada jakiś sekretny scenariusz. Można nie znać dokładnie historii takiego rejonu, znaczonych datami wydarzeń etc. - a i tak przesącza się i wyświetla jego prawdziwa twarz. Jego mroki i złote rozbłyski. Strychy i piwnice.
„Dobrze nam tu być”...
Znane skądinąd słowa nienajgorzej chyba określają samopoczucie twórców , zanurzających się w taki świat. Nastrój, klimat , impulsy i inspiracje : bez względu na to czy konstruuje się abstrakcyjną kompozycję, maluje martwą naturę, portretuje architektoniczny detal czy pokornie podąża za tematem – pod podszewką dzieła pulsuje wyczuwalna energia !
x x x
Przeglądam katalogi IMPRESJI MIKOŁOWSKICH z ostatnich lat. Mnóstwo nazwisk przyjaciół i znajomych, innych znam tylko z reprodukowanych obrazów. Pierwsze odczucie : różnorodność. Najprawdziwsza polifonia osobowości, emocji, technik i poetyk. Co jednak najważniejsze – „linie papilarne” zapraszanych do Mikołowa indywidualności pozwalają prawie natychmiast rozpoznać kto oddychał atmosfera tego miasta. Kto wkręcał się w labirynty jego ulic, podwórek i uliczek. Kto też – wybierając opcję „pokojowo-podłogową” - podlegał klimatom innym, choć nieraz wielce inspirującym... Znakomita kolekcja !
Zapisany przez tyle oczu i rąk inny wymiar miejsca.
Ale właśnie: „inny” niż co ?
Niż naskórkowy stereotyp „śląskiego miasta średniej wielkości”, którego chwalebna przeszłość...itd. ?
Niż bedekerowa notka o ambitnych i prężnych planach /dokonaniach/ dzisiaj ?
Odpowiedzi takie nie grzeszą odkrywczością.
Niż naskórkowy stereotyp „śląskiego miasta średniej wielkości”, którego chwalebna przeszłość...itd. ?
Niż bedekerowa notka o ambitnych i prężnych planach /dokonaniach/ dzisiaj ?
Odpowiedzi takie nie grzeszą odkrywczością.
Myślę, że sedno problemu tkwi właśnie w niewinnym słówku „inny”. Przyjdzie się zatem na zakończenie wycofać z niego , by powrócić do rozpiętej nad Mikołowem „niewidzialnej kapsuły” mitu. W środku powietrze i światło ma szereg szczególnych właściwości i jak palimpsest wyjawia minione i obecne: lęki, melancholie, eteryczne wzloty, esencje codzienności...
A wszystko dzieje się j e d n o c z e ś n i e.
Jak w gwiezdnym prawzorze, który prowadzi nas według własnych skojarzeń.
Wymiar Mikołowa /jakże czytelny na obrazach IMPRESJI/ jest właśnie taki.
A wszystko dzieje się j e d n o c z e ś n i e.
Jak w gwiezdnym prawzorze, który prowadzi nas według własnych skojarzeń.
Wymiar Mikołowa /jakże czytelny na obrazach IMPRESJI/ jest właśnie taki.
Młodzieniec w białym wodniackim mundurku pokiwał mi przed chwila ręką. Jest wczesna jesień sprzed czterdziestu paru lat.
Na przystanek w rynku miasta M. podjechał niebieski PKS.
Zakonnice skręciły z uliczki Powstańców w 1 Maja.
Jerzy Duda Gracz wstaje z koślawe ławeczki. Już wie co będzie malował.
Na przystanek w rynku miasta M. podjechał niebieski PKS.
Zakonnice skręciły z uliczki Powstańców w 1 Maja.
Jerzy Duda Gracz wstaje z koślawe ławeczki. Już wie co będzie malował.
Maciej M. Szczawiński
Październik 2006
Październik 2006
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz